Herr: mógłbym być w Polsce nr 2

Ostatnio powiedziałem mu: Chłopie, zobaczysz, niedługo będziesz skakał w barwach Polski. Mam nadzieję, że w końcu to się spełni - mówi Tomasz Kużel z Redy, wujek niemieckiego skoczka Alexandra Herra

Babka i dziadek Herra Franciszek (obecnie używa imienia Franz) oraz matka Amelia (zniemczone nazwisko Kuschel, polskie Kużel) urodzili się w Polsce, a na Pomorzu mieszka większość rodziny skoczka. Czy to pozwoli mu szybko zdobyć polski paszport, po tym jak po igrzyskach w Turynie został wyrzucony z niemieckiej kadry za krytykę trenera Petera Rohweina?

Herr napisał list do Polskiego Związku Narciarskiego, podkreślając swoje polskie korzenie i to, że reprezentowanie kraju przodków byłoby dla niego honorem. Teraz wynajęta przez związek kancelaria prawna bada, czy i kiedy Herr mógłby otrzymać polskie obywatelstwo. Standardowa procedura trwa pięć lat, ale sportowcy mogą liczyć na specjalne przywileje. Być może już wkrótce odpowiedni wniosek trafi do Kancelarii Prezydenta.

Po otrzymaniu polskiego paszportu Herra czekać będzie roczna karencja, nie będzie mógł też reprezentować Polski podczas olimpiady. - Rok spokojnie wytrzymam. Jeśli miałbym czekać dłużej, to chyba zrezygnuję ze skakania. Byłoby mi ciężko podjąć taką decyzję, bo kocham ten sport. Dlatego niecierpliwie czekam na jakąś wiadomość z Polski. Na razie trenuję prywatnie, wykonałem ponad 300 skoków na igelicie, dbam o kondycję, biegam po lasach i górach - mówi "Gazecie" Herr, który w ostatni wtorek oklaskiwał zwycięstwo Adama Małysza w letnim Grand Prix w Oberhofie. - Dobrze poznaliśmy się z Małyszem i chyba mogę powiedzieć, że jesteśmy dobrymi kolegami. Adam to wybitny zawodnik, ja mógłbym być w kadrze polskiej zawodnikiem nr 2 - dodaje Herr, który po polsku nie mówi.

- Bardzo bym się cieszył, gdyby Alexander startował w reprezentacji Polski. Co roku odwiedzam rodzinę na Pomorzu i wiem, że wszystkie krewniaki kibicują Alexandrowi - opowiada znakomitą polszczyzną 83-letni Franz Kuschel. Dziadek Herra urodził się w Sławoszczynie niedaleko Pucka, a jego żona w Ostaszewie koło Nowego Dworu Gdańskiego. - W 1943 r. Niemcy wcielili mnie do Wehrmachtu, rok później zostałem ranny. W 1958 r. wyjechałem na stałe do Niemiec, tam jako inwalida wojenny mogłem liczyć na pomoc socjalną. Moi bracia już nie żyją, ale ich potomkowie mieszkają w Redzie, Rumii i we Władysławowie.

- Pierwszy raz spotkałem Alexandra w 1990 r., kiedy miał 13 lat. Poszedłem z nim na trening i przecierałem oczy ze zdumienia, jak ten chłopak odważnie skacze - mówi Tomasz Kużel z Redy. - Okno jego pokoju wychodzi na skocznię w Schonach, od dziecka był zafascynowany skokami. To jego największa miłość. Dlatego bardzo zależy mu na startach w reprezentacji Polski.

Kużel podkreśla, że Herrowi na pewno nie chodzi o pieniądze. - Jego rodzina jest bardzo zamożna, praktycznie pół Schonach do niej należy - tłumaczy wujek niemieckiego skoczka. - Przecież Szwedzi dawali mu chałupę, sprzęt, samochody i wszystko, czego będzie chciał. Ale on nie chciał, bo musiałby czekać aż pięć lat na szwedzki paszport.

Alexander Herr

Ma 28 lat, od 12 znajdował się w niemieckiej kadrze, ale wielkich sukcesów nie odniósł. Pozostawał w cieniu najpierw Martina Schmitta, potem Svena Hannawalda. Najlepsze miejsce w zawodach Pucharu Świata zajął w 2004 r. w Kuusamo - był drugi. Sezon zakończył na 26. miejscu w klasyfikacji generalnej PŚ. W 2001 r. wywalczył 7. miejsce na dużej skoczni w mistrzostwach świata w Lahti. W 2004 r. został indywidualnym mistrzem Niemiec. Na międzynarodowej arenie medale zdobywał w konkursach drużynowych (złoto MŚ w Lahti w 2001 r.).